Cień spadł na Margaret. Jednak szybko przebiła go mieczem. Potwór zaczął się stapiać na gorącą bąblującą masę. Margaret wrzasnęła , Lewis wyjął wodę i oblał ją swoją przyjaciółkę. Masa zniknęła ale. Dziewczyna była cała w bąblach.
Lewis podszedł do niej.
- Nie dotykaj mnie to szczypie! - wrzasnęła. Nexus wyjął jakieś urządzenie.
- Zaraz wytworzę krem przeciw bólowi. - powiedział.
- Byle szybko. - powiedziała.
Po chwili z maszyny Nexusa wyleciała jakaś maź. Podszedł do Margaret i podał jej ją do ręki.
- Nasmaruj się i idziemy. - powiedział.
- Że co? - powiedziała.
- Tak nie ma sensu tu siedzieć skoro z nogami jest wszystko dobrze.
- powiedział a Margaret nasmarowała się kremem. Spojrzałam na Logana i podeszłam do niego.
- Poradzimy sobie. - powiedziałam.
- Ty tak ale ja nie. - powiedział.
- Nawet tak nie mów. - powiedziałam
- Jestem słaby. - powiedział.
- Chodź poszukajmy czegoś na czym przećwiczysz ciosy mieczem. - powiedziałam.
- Dobra możemy iść, jakoś wytrzymam. - powiedziała Margaret wstając.
- Musimy trzymać się razem. - powiedziała Johanna.
***
- Jest drzewo. - powiedziałam do Logana. - Dźgnij je.
- Okay. - powiedział podbiegając do drzewa i przecinając gałęzie.
- No nieźle - skomentowałam i spojrzałam na Johannę. - Może się tu rozbijemy. Chodzimy już od kilku godzin?
- Okej. - odpowiedziała.
Wtedy spojrzałam na Logana:
- Może teraz zmierzysz się ze mną?
- Yyy... Ale wyłączysz prąd? - zapytał speszony.
- Tak, nie chcę cię upiec.
Miał niepewną minę ale w końcu mnie zaatakował. Walczyliśmy tak chyba z godzinę a potem zawołała nas Johanna żebyśmy coś zjedli.
- Każdy zje dwa herbatniki. - Powiedział Nexus. - Musimy oszczędzać jedzenie.
- Jest jeszcze problem z kocami, wypada jeden na dwie osoby. - powiedziała Johanna.
- Ja podzielę się z Lewisem. - powiedziała Margaret.
- Johanna? - Nexusa spojrzał na nią.
- Okej. - odpowiedziała.
- Max, podzielisz się z Loganem? - zapytała Johanna.
Rzuciłam jej wkurzone spojrzenie, ale zgodziłam się wiedziałam że ona nie toleruje żadnego mężczyzny oprócz Nexusa.
Nie byłam z tego zadowolona ale weszłam pod koc razem z Loganem. On zasnął prawie od razu albo bardzo dobrze udawał. Ja też udałam, że śpię aż końcu na prawdę zasnęłam.
Obudziłam się jako pierwsza.Wydawało mi się ,że widziałam jakiegoś dużego psa ale chyba tylko mi się przewidziało.Jednak postanowiłam się upewnić. Wzięłam włucznię i poszłam w stronę gdzie rzekomo był pies. By się nie zgubić prądziłam ziemię.Oniemiałam, kawałek dalej był staw. Podbiegłam zobaczyć czy woda jest słodka. Nabrałam ją w ręce i posmakowałam. Była słodka.Pobiegłam obudzić Johannę i Nexusa. Leżeli wtuleni w siebie.
Szturchnęłam ich.
- Znalazłam wodę. - powiedziałam.
- Słodką ? - zapytał Nexus.
- Tak. - powiedziałam i zauważyłam że Logan się obudził.
- co się stało? - zapytał.
- Znalazłam wodę. - powiedziałam.
- To dobrze, zaprowadź nas tam.
Razem poszliśmy po wodę.
- Super. - powiedział Nexus i napełnił pojemniki.
- O małże. - powiedział Logan. - można by je ugotować.
- Że co? - zrobiło mi się niedobrze.
- Można jeść małże, są nawet dobre. - powiedział.
- Ja tam póki jest jedzenie nie będę tego jeść. - mruknęłam Johanna.
- Johanna, nie wybrzydzaj. jedzenie możemy zostawić na później a teraz zjeść to, bo nie wiadomo co będzie dalej... - rzekł Logan.
- Fuj, to się je w całości? - zapytała.
- Bez muszli. - powiedział.
- A flaki?
***
Na śniadanie ugotowaliśmy małże.
- są jadalne, spróbuj !- zachęcał Johannę Logan.
- Okay. - powiedziała i wzięła jedną do buzi. - Nie taka zła. - stwierdziła.
Lewis i Margaret jedli siedząc na swoim kocu. Nexus podszedł do swojego plecaka. Poszłam za nim.
Ze smutną mina otworzył plecak.
- Co się stało? - zapytałam.
- Johanna polubiła Logana. - mruknął. - Teraz z nim rozmawia, a ja już nie mam szans.
- Ale dlaczego? - spytałam zdziwiona. Więc Nexus kochał Johannę, dotąd myślałam że to tylko przyjaźń.
- Zobacz on jest silny i wysoki. A ja? Jestem słaby i niższy od Johanny.
- Wzrost nie ma znaczenia. - powiedziałam.
- A zresztą po co ja się staram. Jesteśmy przyjaciółmi więc niech tak zostanie. - powiedział smutny.
- nie poddawaj się tak prędko !- powiedziała - Spróbuj się do nie bardziej zbliżyć. Może w końcu odwzajemni uczucie .
- Johanna? Ona i odwzajemnianie uczuć. Prędzej mnie zabije. - powiedział.
- Byłeś i jesteś pierwszym chłopakiem którego polubiła na pewno nie potraktuje cię surowo.
- No właśnie, polubiła.- rzekł - -Ale dlatego miałbym jej to powiedzieć.
- Ponieważ nie jest dobrze tłumić w sobie uczucia.
- Nie. Nie powiem jej tego. - powiedział stanowczo.
- Teraz jest najlepszy czas, za chwilę możemy umrzeć.- rzekła.
- Nie chce psuć tych ostatnich chwil razem.
- Nie popsujesz. - powiedziałam. Muszę odnaleźć pomarańczową ścianę i powiedzieć im o wszystkim. Musi być gdzieś za stawem.
- Idziemy się przejść? - zapytałam. Spojrzałam na Johannę nadal jadła małże.
- Jasne. - odpowiedział.
***
W końcu doszliśmy do pomarańczowej ściany.
- Ciekawe Czemu jest pomarańczowa.
- Nie wiem. - odpowiedziałam. Musieliśmy iść dalej. Z jakieś 60 metrów dalej wszystko mu powiedziałam.
- I oni wiedzą to wszystko? - zapytał. - cały czas nas obserwowali?
- Tak. - rzekłam.
- Logan wie? - zapytał.
- Nie, tylko ty. - powiedziałam. - pamiętaj o duszpasterzach, mogą nas zaatakować.
***
- No wreszcie. - powiedziała Johanna. - Martwiliśmy się. Gdzie byliście?
- Ja się nie martwiłam. - powiedziała Margaret.
- Ale ja i Logan się martwiliśmy. - powiedziała Johanna. - Gdzie byliście? - zapytała.
- Na spacerze. - odpowiedział chłodno. - A wy? Co robiliście?
- Zjedliśmy małże i zaczęliśmy was szukać. - odpowiedziała. - Panie wynalazco i pani wynalazco. - obrzuciła nas złowrogim spojrzeniem i poszła usiąść na koc.
- Znalazła się. - mruknął Nexus, wziął swój plecak i usiadł jak najdalej od Johanny.
- Gdzie byliście? - zapytał Logan.
- Na spacerze, musieliśmy porozmawiać. - odpowiedziałam.
***
Po obiedzie składającym się z małż ruszyliśmy dalej. Johanna i Nexus dalej nie odzywali się do siebie.
W końcu dotarliśmy do pomarańczowej ściany. Poczekałam aż się oddalimy.
- Logan muszę z tobą porozmawiać. - powiedziałam ściszonym głosem, wiedziałam że z Johanną nie ma co rozmawiać.
- O czym? - zapytał. Wyjaśniłam mu to co wiedziałam o labiryncie.
- Dlaczego o tym nie mówią? - zapytał.
- Nie chcą żebyśmy wiedzieli.
- Pamiętasz jak ostatnio rozmawialiśmy, nie mówiłaś nikomu - zapytał.
- Nie.
- A wracając do tego drugiego tematu? - zapytał nieśmiało.
- Nienawidzę cię! - wrzasnęła Johanna podbiegając do Nexusa.
- Johanna! - wrzasnęłam, domyśliłam się co się stało. Johanna złapała Nexusa za szyję i przycisnęła go do ściany.
- Johanna nie przesadzaj bo jeszcze udusisz to chuhro. - powiedziała Margaret.
- Johanna, przestań. - powiedziałam podchodząc do nich. - To nie ty.
- Duszostrzępy - wychrypiał Nexus.
- Nie odzywaj się. - warknęła Johanna.
- Nie jesteś sobą. - powiedzłam. - Nexus, jakieś silne wspomnienie.
- Johanna, pamiętasz nasz wspólny wynalazek? - spytał cicho.
- Zamilcz. - powiedziała, zauważyłam łzy w jej oczach. Johanna była silna, ale nie potrafi wyrażać swoich uczuć. Dlatego nie mogła poradzić sobie z Duszostrzępem.
- Pamiętasz każdy dzień spędzony razem? - zapytał cicho.
- Twój czas już się skończył. - powiedziała pustym głosem, który nie należał do niej. Po poliku spłynęła jej łza.
- Johanna, zrozum... - zaczęłam ale dostałam kopniaka w brzuch.
- Johanna, przepraszam ale...To na pewno pomoże. - powiedział po czym ją pocałował. Z jej ciała wyleciał jakiś dym, a ona upadła i straciła przytomność.
Wstałam Z ziemi i podeszłam do nich. Johanna się ocknęła.
- Nexus, przepraszam. - szepnęła po czym go Przytuliła.
- Eeee... Ja też. - powiedział.
- Niby za co? Uratowałeś ją. - powiedziała Margaret.
- Ja... No, wiesz. - zwrócił się do Johanny.
- Mówiłeś tylko, o naszych wspólnie spędzonych chwilach.
- Później straciłam przytomność. Nie najpierw to coś przejęło mój umysł. Wszystko co później mówiłeś jest pewnie w jego wspomnieniach.
- Czuję się już lepiej - powiedziała. - możemy ruszać ?
- Tak. - powiedział po czy Johanna odeszła.
- Nexus, - zaczęłam. - skoro ją pocałowałeś to bez problemu powiesz jej...
- Nie. - powiedział. - Ta cała sytuacja nas zmieniła. Zacznijmy żyć jak wcześniej. Będziemy przyjaciółmi tak jak zawsze.
-No ale...Ty ją kochasz!więc czemu jej tego nie powiesz?!-spytałam.
- To nie takie łatwe. Jesteśmy przyjaciółmi i wszystko będzie dobrze.
- Rób jak chcesz ale ja uważam że powinieneś jej powiedzieć - odpowiedziałam i podeszłam do Logana, który smętnie szedł za nami. - Ej wszystko dobrze?
Chłopak spojrzał na mnie z wymuszonym uśmiechem.
- Jasne, wszystko ok.- odpowiedział na moje pytanie, ale jakoś tak smutnie.
- Mów co się stało. - powiedziała.
- Cały czas mam wyrzuty sumienia że to wszystko moja wina.
- Nie, to nie twoja wina. Broniłeś nas.
Nagle usłyszeliśmy dziwny syk. Przygotowaliśmy broń.
Oczywiście przepraszamy za błędy i zapraszamy na bloga Kary, za chwilę pojawi się nowy rozdział http://czasemdoskon2334.blogspot.com/ ;3
Hej :) zapraszamy do czytania nowego rozdziału. Komentujcie i mówcie co sądzicie ;)
Kara zaprasza na swojego bloga, niedługo pojawi się pierwszy rozdział :D http://czasemdoskon2334.blogspot.com/
Razem poszliśmy do głównego pokoju. Lewis, Margaret , Nexus i Johanna już tam byli.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Nie chcemy marnować czasu. - powiedział John, który był naszym głównym strażnikiem.
- A jaśniej? - zapytała Johanna.
- Dziś zrobimy wam sesję i wywiad.
- Jaką sesję? - zapytałam.
- Zdjęciową. - odpowiedziała grupa ludzi z aparatem.
- Coo?! - zapytała Johanna. - Nie będę robić jakieś głupiej sesji.
- Pech, wybierz sobie partnera. - powiedziała ruda kobieta z aparatem.
- No chyba nie! - krzyknęła.
- Tak, masz do wybory trzech chłopaków. - powiedziała stojąca obok blondynka. - masz jakiś problem?
- Nexus, chodź idziemy porobić sobie focie. - powiedziała drwiąco
- Ja chcę Lewisa. - powiedziała Margaret.
Dotarło do mnie że zostałam tylko ja i Logan
- Yyyy... Chyba tylko ja ci zostałem. - powiedział Logan.
- Dobrze, zapraszam. Wy - wskazała palcem w naszą stronę. - pierwsi.
- Ale dlaczego? - spytałam.
- Tak ładnie razem wyglądacie, cała strefa główna wie o nagraniu. - powiedziała z chytrym uśmieszkiem ruda dziewczyna .
- Co?!? - zapytałam wściekle.
- Potrzebujemy jakiejś sensacji Max. Wy nią jesteście. - powiedziała blondynka.
Bez słowa, cali czerwoni ze wstydu i wściekłości ruszyliśmy za ekipą fotograficzną słysząc za sobą śmiech Lewisa i Margaret.Weszliśmy do studia. Na miejscu był również Whiliam i Jack
Blondynka dała nam stroje do przebrania.
- W takim stroju wejdziecie do labiryntu. - powiedziała.
Kombinezon był nawet w porządku, cały czarny z niebieskimi paskami wzdłuż i zamkiem na plecach. Można było odpinać rękawy. Do tego była jeszcze kurtka z kożuchem.
Wyszłam z przebieralni i zapukałam do Logana.
- Eeee... Logan?
- Co? - zapytał.
- zapiąłbyś mój kombinezon.
- Oczywiście - powiedział. - mi też pomożesz?
Wyszedł i zapiął mój kombinezon.
- Dzięki. - powiedziałam i podeszłam mu pomóc. Gdy zapinałam zamek zauważyłam że ma blizny na plecach. Postanowiłam Zapytać o to później.
- No chodźcie. - usłyszałam głos.
- Idziemy. - powiedziałam.
- Dostaniecie jeszcze broń. - powiedział
Wzięłam moją elektryczną włócznię i razem ustaliśmy w wyznaczonym miejscu.
- No, co tak stoicie? - zapytała.ruda zołza.
- Logan obejmij ją. - powiedziała blondynka.
Logan spojrzał na mnie speszony.
- No chyba że już wolicie przejść do pocałunku. - powiedziała dziewczyna.
- Nie! - krzyknęłam. - Przytul mnie Logan.
- Ale co? - zapytał Logan.
- Przytul ją! - wrzasnęła ruda.
Logan powoli podszedł i drżącymi rękami przytulił mnie. Szkoda by było gdybym zaczęła wtedy się śmiać. Oczywiście to zrobiłam, Logan przestraszony doskoczył.
- Co ty wyprawiasz?!?!- wrzasnęła zołza.
- Przepraszam. - mruknęłam.
- Chodź tu Logan. - powiedziałam podchodząc do niego. Od śmierci dzieliło nas naprawdę niewiele, dlaczego moje ostatnie dni mają być nudne?
- Logan. - powiedziałam, zatrzymując się dwa metry od niego.
- Aparaty do rąk! - krzyknęłam, teraz czas by zrobić coś głupiego.
Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona.
Ekipa od razu zaczęła robić zdjęcia.
Jednak coś poszło nie tak, zaskoczony Logan się przewrócił.
- Max, co ty? - zapytał czerwieniąc się.
- Dajemy im tą satysfakcje? - zapytałam.
- Jaką?
- Pocałuj mnie, to znaczy nie musisz ale przynajmniej nas zapamiętają. - powiedziałam.
- Okay. - powiedział Logan i pocałował mnie.
Ekipa zaczęła bić brawo.
- Wystarczy im? - zapytał.
- Chyba tak. - odpowiedziałam i wstałam.
- Pięknie! - zapiszczała blondynka.
***
- Nareszcie koniec. - powiedziałam Z ulgą. - Te dziewczyny były irytujące.
- Tak. - powiedział Logan, po nas na sesję weszli Nexus z Johanną.
- Idziemy do ciebie czy do mnie? - zapytałam.
- Co?
- No muszę z tobą pogadać. - powiedziałam.
- Do mnie, jest bliżej. - odpowiedział.
Weszliśmy do pokoju Logana i usiedliśmy na dywanie.
- Logan, jak zapinałam ci kombinezon, widziałam blizny na twoich plecach.
- Nie mów o tym nikomu. - powiedział wystraszony.
- Nie powiem ale od czego to?
- Rodzice mnie bili. - powiedział cicho.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Nie chcą mnie. - powiedział a w jego oczach pojawiły się łzy. Podeszłam do niego i przytuliłam go.
- Nikt mnie nie chce. - powiedział.
- Nie mów tak. - powiedziałam i ścisnęłam go mocniej, jego serce biło bardzo szybko.
- Od kiedy to robili? - spytałam.
- Od kiedy pamiętam. - mruknął. - Mówili że jestem kłopotem, że mnie nie chcą.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? - zapytałam.
- Bałem się, kiedyś próbowałem się nawet zabić. - powiedział a po jego policzku spłynęła łza.
- Dobrze że ci się nie udało. - powiedziałam.
- Wolałbym nie żyć.
- Nie mów tak! - krzyknęłam.
- Max, zrozum ja nie mam nikogo, rozumiesz nikogo. Ty masz rodzinę i przyjaciół, a ja? Co z tego jak mam kasę skoro nigdy nie dowiedziałem się co to miłość.Nie było dnia żebym nie cierpiał. Gdy...gdy, wtedy było jeszcze gorzej.
- Kiedy?
- Gdy...- przełknął silne - Kiedy się zakochałem. - powiedział.
Zrozumiałam że chodziło o mnie.
- Przepraszam. - powiedziałam.
- Max, nie przepraszaj mnie, to nie twoja wina. Nie chcę być z tobą tylko dlatego że wreszcie wymusiłem to z siebie a ci zrobiło ale mnie szkoda. Nie kochasz mnie, ja to rozumiem, właściwie nawet nie wiem czy cię kocham bo trudno jest mi nie wytłumaczył co to za uczucie.
- Wytłumaczę ci to kiedyś, w labiryncie będziemy mieli dużo czasu na rozmowy. - powiedziałam.
- Da się wytłumaczyć miłość słowami osobie która nigdy jej nie doświadczyła ? - zapytał.
- Spróbuję.
Dalej siedzieliśmy wtuleni w siebie do póki nie przyszła Johanna i Nexusa. Moja przyjaciółka sama pozwoliła sobie otworzyć drzwi.
- Ouuuuuuu co tu się dzieje. - powiedziała z uśmieszkiem.
Szybko wstaliśmy.
- Hej. - powiedzieliśmy.
- Ta idiotka z aparatem kazała mi pocałować Nexusa ! - Powiedział Johanna.
- Ej, nie przesadzaj całkiem nieźle całuje. - powiedział Nexus.
- Powiedziała że w tym roku wymyśliła taką kampanię reklamową. Tak się z nią kłóciłam że zgodziła się dać więcej kasy naszym rodziną.
I tak go nie pocałowałam. Przytuliłam go jak przyjaciółka przyjaciela.
- Jutro pożegnamy się z normalnym światem. - wtrącił Nexus.
- Super. - mruknęła Johanna. - Ciekawe co tam jest.
- Nie mam pojęcia. - powiedział Nexus.
***
Leżałam w łóżku, o śnie nie było mowy. Nagle ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę. - powiedziałam a do pokoju wszedł Whiliam.
- Nie możesz usnąć? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam.
- Wszystko będzie dobrze, tylko pamiętaj co ci mówiłem. - powiedział i wyciągnął ku mnie popisaną rękę. - Przyjrzyj się.
- Co to? - zapytałam.
- Przeczytaj. - odpowiedział. Zobaczyłam że to plan labiryntu, miałam powiedzieć im co tam się kryje dopiero za wyznaczonym miejscem.
- Mam jeszcze zastrzyk na sen. - powiedział. - Musisz się wyspać.
- Okej. - powiedziałam, poczułam lekkie ukłucie i usnęłam.
***
Rano obudziły mnie syreny. Szybko wstałam. To dziś wejdę do labiryntu. Poszłam do kuchni.
- hej Max. - przywitał mnie Whiliam.
- Cześć. - odpowiedziałam, przy stole siedziała już Margaret z Lewisem a za chwilę doszła reszta.
- Dziś wejdźcie do labiryntu. - powiedział John. - Możliwe że to wy odkryjecie jego tajemnicę. Życzę wam powodzenia.
- Śniadanie przede wszystkim powiedziała trenerka Nexusa.
- Każdy po śniadaniu pójdzie za swoim trenerem.
- Luis może masz jagody? - zwróciła się Johanna do swojego trenera. - Lubię jagody.
Zdusiłam śmiech.
Jagody? - zapytał Luis.
- Tak chcę zjeść jagody.
- Postaram się ale nic nie obiecuje.
Dalej jedliśmy a Johanna. Się nie odzywała.
- Już się najadłam. - powiedziała Margaret wstając od stołu.
- Ja też. - powiedział Lewis, oboje poszli za swoimi trenerami.
Również wstałam, to samo zrobiła reszta.
- Chodź Max. - powiedział Whiliam a ja poszłam za nim.
- Dokąd idziemy? - zapytałam.
- Musisz się przebrać i wziąć potrzebne rzeczy. - odpowiedział.
Zjechaliśmy windą na dół i weszliśmy do dużego pomieszczenia ze stołem na którym było wszystko co miałam zabrać do labiryntu.
Na stole leżała moja włócznia, ubrania i plecak.
- Idź się przebrać. - powiedział Whiliam.
Jak powiedział tak zrobiłam, założyłam kombinezon, ten sam który miałam na.sesji. Znów nie mogłam zapiąć zamka. Wyszłam żeby poprosić Whiliama o pomoc.
- Pomóc? - zapytał.
- Tak. - powiedziałam.
- Dziwne te kombinezony, trudno samodzielnie je zapiąć. - powiedział.
- Wiem, jakby nie mogliby dać nam czegoś prostszego.- Wszystko co robią jest dziwne. - powiedział z uśmiechem i zapiął kombinezon.
- Przecież jesteś jednym z nich.
- Tylko przez szantaż. - powiedział.
- Jak to? - zapytałam.
- Jak wrócisz wszystko ci opowiem.
- Nie oszukujmy się. - powiedziałam. - Już nigdy nie wrócę.
- Masz szansę tego dokonać. - powiedział.
- Jak długo moja rodzina będzie otrzymywała pieniądze.
- Do czasu kiedy następne osoby nie wejdą. - powiedział. - Przejdziesz przez to. Pamiętasz o duszostrzępach? Uwielbiają gdy do labiryntu wchodzą bliskie sobie osoby.
- Czyli musimy uważać? - zapytałam.
- Tak, najlepszym sposobem na pozbycie się ich to pobudzenie w osobie , do której wniknęły silnych wspomnień związanych z nami. - powiedział. - Jest jeszcze wiele innych rzeczy które są mi mało znane. Wiem że są jakieś dziwne stworzenia które będą na was polować.
- Mamy je zabijać? - zapytałam.
- To będzie najlepsze wyjście. Prawdopodobnie są to istoty nie myślące.
- Powiedzieć im dopiero za pomarańczową ścianą ?- zapytałam.
- Tak. - odpowiedział. - W plecaku. Masz jedzenie i wodę. W labiryncie też coś rośnie. Nexus zabiera swoje maszyny więc o nic się nie martw. - powiedział z uśmiechem. Miał rację wynalazki Nexusa przebijają wszystko.
- To chyba wszystko, weź plecak i włócznię idziemy się przygotować.
***
- Gdy wyczytają twoje imię i nazwisko drzwi się otworzą i wyjdziesz. Jesteś piąta. - powiedział. Strach zżerał mnie od środka.
- Lewis Aliens. - usłyszałam czyjś głos.
Za chwilę znów wyczytał imię i nazwisko.
- Logan Wood.
Więc Logan już wyszedł.
- Chyba czas się pożegnać. - powiedziałam.
- Margaret Meriens.
- Życzę ci powodzenia. - powiedział i przytulił mnie.
- Jestem ciekawa co jest po drugiej stronie. - powiedziałam.
- Johanna Spark. - Wyczytał głos.
- Obiecaj że jak wrócisz to mi opowiesz. - powiedział.
- Jeśli się uda to tak. - powiedziałam. - Dziękuję za wszystko.
- Wierzę w Ciebie. - powiedział.
- Max Meridian. - wyczytano mnie. Drzwi się otworzyły i wyszłam. Wszystkie kamery były skierowane na mnie. Labirynt był olbrzymi. Nie było wiadomo jak się tu pojawił. Podeszłam do wyznaczonego miejsca koło Johanny która się uśmiechnęła.
- Dostałam te jagody. - powiedziała.
- Nexus Inventro - Wyczytał głos i po chwili Nexus stał obok mnie.
- Do labiryntu wejdziecie za 90 sekund. Mamy nadzieję że dzięki wam odkryjemy nowy świata. - powiedział prezydent.
- Jak dojdziemy to wyślę wam pocztówkę!!! - wrzasnęła Johanna.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Prezydent życzył nam powodzenia i przeczytał przemowę. Zaczęło się odliczanie.
- 10...9...
- Ale emocje. - powiedziała Johanna.
- 7...6... - Dalej odliczano, spojrzałam na Nexusa, miał swoją skrzynie z wynalazkami.
-3...2...1. Wchodzicie! - usłyszeliśmy. Lewis i Margaret wbiegli pierwsi. Ja, Nexus, Johanna i Logan poszliśmy za nimi. Gdy tylko przekroczyliśmy próg musieliśmy skręcić.
- Gdzie idziemy?.- zapytałam.
- Ja i Lewis chyba nie będziemy za wami chodzić. - powiedziała Margaret odgarniając swoje czarne włosy z bladej teraz. Jej bronią był miecz. Lewis miał oszczep.
- Jak chcecie ale tego pożałujecie.
- Na razie zostajemy z wami - mruknęła.
Nexus podszedł do kamiennej ściany i przyłożył do niej urządzenie.
- Po co to? - spytał Logan.
- Później odnajdziemy drogę. - powiedział.
Nagle na niebie zauważyłam czarną plamę.
- Co to jest?! - wrzasnęła Margaret.