niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 2

    Jak zwykle wstałam rano, tym razem obudził mnie głos Lily. Rozmawiała z tatą. Temat ich rozmowy nie bardzo mnie zdziwił. Lily znów nie chciała iść do szkoły ..
- Tato, nie chce tam iść oni są dla mnie niemili. - Powiedziała moja siostra.
- Lily, wiem ale musisz się uczyć to twoja jedyna szansa.
- Jak nie chce niech nie idzie.-  powiedziałam wchodząc do kuchni i odgarniając długie, roztrzepane ciemne włosy.
- Kocham cię Max. - Powiedziała Lily uśmiechając się słodko.                                                             Lily moja mała jasnowłosa siostra z niebieskimi oczami. Biedactwo każdy w szkole się z niej śmieje i ją dręczy, mnie zresztą też tylko małą bardziej to przeżywa.
- Max, szkoła to jej jedyna szansa na przyszłość. - Powiedziała mama która właśnie mimo ślepoty robiła kanapki z twardego chleba.

- Tak i pierwszy krok do samobójstwa w jej przypadku. - mruknęłam pod nosem, nie wiem co we mnie wystąpiło.
- Max ! - Mama krzyknęła.
- Przepraszam - mruknęłam. - Niech nie idzie, oni robią wszystko by zmienić nasze życie w piekło..
To była prawda, każdy każdego nie nawiedził chyba że miałeś kasę lub w moim przypadku miałeś przyjaciół, którzy rozumieli twój ból i nie dobijali cię tym, że nie miałeś pieniędzy jedzenia i przyszłości.Ja mam Nexusa Inventro i  Johanne Spark. Wynalazcę i nienawidzącą mężczyzn córkę zielarki.Akceptuje tylko Nexusa który jest dla niej jak brat. Nexus był jedyny w swoim rodzaju, był niezwykle inteligentny i mądry. 
- Max, nie marudź musicie chodzić do szkoły czy wam się to podoba czy nie . - powiedział wściekłym już głosem ojciec.
- Po co ? - Spytałam zirytowana - prędzej ktoś przejdzie labirynt niż ja będę miała pożytek ze szkoły.
- Koniec tematu, ubieraj się bo się spóźnisz - powiedziała rozzłoszczona mama.
- Dobrze, już dobrze - mruknęłam i poszłam się przebrać.
***
     Wyszłam z domu, klasa Lily później zaczynała zajęcia. Przed płotem czekali już Nexus i Johanna. 
- Cześć - powiedziałam
- Hej. - Odpowiedzieli.
- Idziemy do gospodarstwa po szkole, przyszło listem pilne wezwanie. - powiedziała Johanna.
***

      Kolejne godziny mijały powolnie i monotonnie. Na przerwie śniadaniowej podeszła do nas Samanta, dziewczyna która jedna z nielicznych ma kasę. 

- Siemasz Srax gdzie twoja smarkata siostrzyczka.
- Odczep się od niej! - krzyknęłam.
- A ty Srano ? - zwróciła się drwiąco do Johann'y - Gdzie twój tatuś ? 
- Przywalić Ci w zęby ? - krzyknęła.
- Jaka odważna się zrobiłaś, Srax - zwróciła się do mnie - Logan do ciebie startuje nie wiem co w tobie widzi. 
Zarzuciła włosami i odeszła.
***

    Zdenerwowani i zmęczeni poszliśmy do gospodarstwa. Nie wiedzieliśmy dlaczego zostaliśmy wezwani. Obawiałam się najgorszego, że zostaniemy wylani.

- Johanna jak to będzie to, no wiesz zwolnienie ? - Zapytał Nexus.
- Pożałują. - Odpowiedziała wściekle.
-Ale co możemy im zrobić? - powiedziałam - Za prawie każdą złą rzecz najchętniej wsadziliby nas do labiryntu...
- Sram na labirynt, tyle osób jest zagrożonych wejściem do niego że nie mamy się o co martwić, a nawet jakby nas tam wsadzili to co ? - zapytała - Przynajmniej dali by nam żarcie na zapas i zasiłek rodzinom. - dodała
Zapaliła mi się lampka w głowie, a co jeśli by zrobić coś żeby mnie tam wsadzili, nikt nie wie co jest po drugiej stronie, z pewnością nie tęczowe kucyki. Gdyby przejść labirynt jak Tezusz..
Zatrzymaliśmy się pod płotem gospodarstwa madame Lexei.
- Ty pukasz do drzwi. - zwrócił się Nexusa do Johanny.
- A co, cykasz się ? - zapytała, w tym samym momencie madame Lexei wyszła z domu.
- Bardzo dobrze że przyszliście - powiedziała - niestety czasy są trudniejsze i ...
- Ta musi nas pani zwolnic, rozumiemy... - powiedziała wściekle Johanna.
- Przykro mi bardzo ale nie dam wam wypłaty za ten miesiąc - rzekła z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Ty stara ropucho !!!! - wykrzyknęła Johanna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz